Zdobyty klasztor na szczycie

18 maja 1944 roku nad gruzami, które jeszcze niedawno były znane jako klasztor na Monte Cassino, załopotała biało-czerwona flaga oraz rozbrzmiał Hejnał Mariacki. Było to poetycką puentą kampanii, która pochłonęła tysiące istnień i połączyła w śmiertelnym wysiłku armie złożone z przedstawicieli niemal każdego kontynentu.

Wobec sukcesu lądowania najpierw na Sycylii (operacja Husky), a później na Półwyspie Apenińskim (operacja Avalanche) w 1943 roku zdawało się, że prawdziwym były słowa Winstona Churchilla o „miękkim podbrzuszu Europy”. Alianci, dzięki wywalczonej przewadze w powietrzu i na morzu, wdzierali się w głąb terytorium największego europejskiego sojusznika Rzeszy, doprowadzając do wyjścia Włoch z wojny i podzielenia ich na dwa kraje. Sukcesy były znaczne, a po sukcesie w Tunezji alianci byli pewni siebie. Jednakże Niemcy i Włosi nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Gdy alianci musieli ścierać się z działaniami opóźniającymi i pogarszającą się jesienną aurą, siły Osi sprawnie wycofały się na potężną linię umocnień, określaną jako Linia Gustawa. Sieci bunkrów, pól minowych i specjalnie przygotowanych dolin śmierci przedzielał półwysep, niczym zbrojny pas, w jednym z najwęższych jego odcinków. Oparci o wartkie rzeki i strome szczyty zdeterminowani obrońcy byli dowodzeni przez niemieckiego marszałka Kesseliringa, który zamierzał dać lekcję pewnym siebie aliantom. Z niemałymi sukcesami – do końca 1943 roku żadna z alianckich armii nie była nawet blisko uzyskania przełamania.

Jednym z krytycznych punktów linii były pozycje obsadzone przez doborowe niemieckie siły na wzgórzu Monte Cassino, zwieńczonego klasztorem benedyktynów. Obrońcy mogli panować z niego nad główną droga prowadzącą do Rzymu. Alianci rozumieli jej istotność, stąd gdy podjęto pierwszą próbę przełamania włoskiego patu w operacji Shingle (lądowanie pod Anzio) w styczniu 1944, to właśnie na linie płynącej u stóp wzniesienia rzeki Rapido 22 stycznia spadło silne, głównie amerykańskie uderzenie. Choć Amerykanie starają się z całych sił, to wstrzelany i gotowy na wszystko wróg nie oddaje bez walki ani piędzi ziemi. Walki są tak zażarte, że w akcie desperacji alianci decydują się na pogwałcenie konwencji międzynarodowych i bombardowaniem mielą benedyktyński klasztor na szczycie wzniesienia. Pomimo kosztów wizerunkowych i ludzkich atak po obu stronach Linii Gustawa (pod Anzio i Cassino) zamiera, zaś alianci zmuszeni są do wycofania z linii aż pięciu dywizji, ze względu na straszliwe straty. Obrońcy korzystają podwójnie – rozbity klasztor zostaje zamieniony w twierdze. Pole bitwy porównuje się do najgorszych epizodów I wojny światowej, gdzie tysiące były wysyłane do iście samobójczych ataków przez ziemię niczyją.

Drugie i trzecie natarcie spada na barki Brytyjczyków, którzy za wszelką cenę próbują odciążyć oblegany po drugiej stronie gór przyczółek. Od 15 lutego do boju idą żołnierze całej brytyjskiej wspólnoty – od Kanadyjczyków, poprzez himalajskich Gurkhów, aż po pacyficznych Maorysów. Umiejętnie używając wsparcia artylerii i lotnictwa dokonują serii przełamań i zdobywają duże ilości terenu, okupując to jednak poważnymi stratami. Trwają zaciekłe walki o miasteczko Cassino, ostrzeliwane przez obie strony. W deszczu, przy mroźnym wietrze żołnierze próbują wykonać powierzone im zadania i są o krok od przedarcia się do samego klasztoru. Jednak zamienione w fortece przez niemieckich spadochroniarzy gruzowisko ostatecznie pozostaje niezdobyte, bowiem brytyjscy oficerowie, w obawie przed buntem i całkowitym rozbiciem niektórych jednostek, nakazali odwrót 25 marca.

Kolejne miesiące trwało lizanie ran i odbudowa alianckiego potencjału. W rejon ściągnięto oddziały francuskie i polskie, które uzupełniły już i tak bardzo bogatą narodowo koalicję za linią Gustawa. Czwarty atak zaczyna się 12 maja. Jak poprzednie spotyka się z zażartą obroną, rosząc obwicie krwią włoską ziemię. Żołnierze walczą nie tylko z wrogiem, ale również pogodą i, zamienionym przez miesiące ostrzału w pogorzelisko, terenem. W krótkiej pauzie 13 maja topniejące w oczach oddziały uzupełniane są kim się da. Atak trwa cztery dni i noce. Alianci ścierają się z niemieckimi kontratakami, w czasie których dochodzi do walki wręcz. Panami życia i śmierci stają się snajperzy obu stron, wyłuskujący przeciwników pośród skał i wraków. Ostatecznie wobec utraty większości wzgórza i obawy przed okrążeniem przez francuskie czołgi, które przedarły się przez linię umocnień na skrzydle, niemieccy żołnierze wycofują się ze wzgórza. 18 maja Polacy wkraczają na szczyt i zajmują przeklęty klasztor.

Trwająca cztery długie miesiące kampania o przełamanie Linii Gustawa w rejonie Monte Cassino kosztowała życie ponad 70 tys. ludzi. Jej kosztowny sukces, którego wynikiem była dramatyczna ucieczka sił Osi na północ, został zmarnowany przez ambicję amerykańskiego generała Clarka, który zamiast odciąć wycofującą się wrogą armię pełnie sił zużył, by triumfalnie wjechać do Rzymu. Jego osobista chwała, którą zdobył 4 czerwca 1944, nie tylko została przyćmiona przez lądowanie w Normandii (które nastąpiło 48 godzin później), ale kosztowała życia kolejnych tysięcy i kontynuację wojny we Włoszech aż do maja 1945 – Niemcy bowiem wycofali się za kolejną linię umocnień, znaną jako Linia Gotów.

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=119375453617830&id=107236574831718

638445_monte-cassino

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *